- Jako konsumentka wolę ostre kontrole niż łagodne, w imię ułatwiania życia rolnikom i firmom - wyjaśnia Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.
Rząd w zeszłym tygodniu przyjął projekt ustawy o Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności. Planuje połączyć inspekcje podległe resortowi rolnictwa i wchłonąć m.in. część inspekcji sanitarnej. NSZZ jest temu przeciwna. Czemu?
Musimy patrzeć na te propozycje w skali makro, dlatego jako związek przeciwstawiamy się tej zmianie. Wszyscy jesteśmy konsumentami żywności i nie jest nam obojętne, kto i jak będzie ją badał. Połączenie inspekcji ma się wiązać z przekazaniem części odpowiedzialności za bezpieczeństwo i zdrowie Polaków ministrowi rolnictwa. Sanepid podlega ministrowi zdrowia, ale ustawa ma to zmienić. Obawiamy się, że dbałość o dobro producentów żywności może stać w konflikcie z dobrem konsumentów. Oczywiście ważne są też kwestie pracownicze. Inspekcja niestety przez lata była zaniedbywana, są tam drastycznie niskie zarobki. Ale w projekcie budowy nowej inspekcji wspomina się o oszczędnościach, a nie rozwoju i inwestycjach.
Zgłaszaliście te uwagi wcześniej jako partnerzy społeczni?
Otóż niestety minister rolnictwa ominął konsultacje z nami. Wypowiadaliśmy się w sprawie poselskiego projektu, który oceniliśmy negatywnie. Potem poselski stał się rządowym i nie został już skierowany do Rady Dialogu Społecznego. Przewodniczący Solidarności napisał w tej sprawie do ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, powołując się na ustawę w sprawie RDS. W odpowiedzi minister stwierdził, że powołał swoją radę dialogu w resorcie, która akceptuje jego projekty. Moim zdaniem to nie tylko złamanie przepisów o dialogu, wykorzystanie chronionej nazwy RDS, ale też zlekceważenie głowy państwa. To prezydent powołuje skład RDS. Ponadto Prawo i Sprawiedliwość wiele razy mówiło, że wsłuchuje się w głos społeczny, a w tym przypadku dialog markowano.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł też był przeciwny tym zmianom, ale szef resortu rolnictwa wydaje się bardzo zdeterminowany.
To mnie dziwi. Trudno właściwie określić cel zniszczenia struktur sanepidu. To sprawnie działająca instytucja, która była chwalona m.in. przez Komisję Europejską za szybkie i sprawniejsze niż w innych państwach interwencje np. gdy do sprzedaży w wielu krajach trafiły kiełki skażone groźnymi bakteriami E. coli. Pamiętajmy, że inspekcja odpowiada jednak nie tylko za żywność, ale także bezpieczeństwo w razie biologicznych ataków terrorystycznych. To rodzaj policji sanitarnej. Wraz z pracodawcami postulowaliśmy wzmocnienie inspekcji i przywrócenie pionizacji oraz większej podległości ministrowi zdrowia. Niestety rozwaliła ją Platforma Obywatelska.
Sanepid ma dobrych, doświadczonych pracowników, świetnie wyposażone laboratoria. Fakt, że instytucja ta ma tak zagorzałych przeciwników, że chcą jej demontażu, wynika głównie z tego, że w kwestii bezpieczeństwa żywności nie idzie na kompromisy. Jako konsumentka wolę ostre kontrole niż łagodne – w imię ułatwiania życia rolnikom i firmom.
Projekt trafia do prac parlamentarnych. Co dalej?
Będziemy stanowczo i ostro przeciwstawiać się zmianom. W tym tygodniu odbędzie się spotkanie związkowców z Sekcji Pracowników Sanitarno-Epidemiologicznych. Mamy już plany działań, choć cały czas liczymy na to, że rząd i PiS się zreflektują i nie będą chciały wchodzić w kolejne pole konfliktu z obywatelami. Trzeba mieć nadzieję, że decydenci zdadzą sobie sprawę, że mogą zaszkodzić i Polakom, i sobie. Ze swojej strony będziemy informować o zagrożeniach, jakie mogą płynąć z planów włączenia GIS do nowej inspekcji. Mamy też plan ostrzejszych działań, jeśli to nie pomoże.